Ostrzyca z Proboszczowa jest jak góra z dziecięcych rysunków. Zielony stożek wyrastający z równiny na tle nieba. Gdybyśmy byli tu rano to pewnie jeszcze słoneczko byłoby do kompletu a tak świeciło za naszymi plecami. Poszliśmy polną drogą, potem wśród drzew aż dotarliśmy do schodów.
Wkrótce byliśmy na wierzchołku. Widoki z pewnością były, choć zamglone, jak to często bywa w ciepły letni dzień. W pamięci utkwił mi szczególnie obraz Wilkołaka koło Złotoryi. Na szczycie spędziliśmy dłuższą chwilę siedząc na wygrzanych skałach. Nie było się dokąd spieszyć; w planach mieliśmy tylko zejść do auta i wrócić do domu.