Na szczyt Wielkiej Sowy można wejść jednym z wielu szlaków turystycznych. Można też skorzystać z trasy narciarskiej Wielka Sowa - Polana Potoczkowa. Podejście, choć strome, jest krótkie, wygodne i nie pozbawione widoków. Na początku trasy widoczny jest właściwie tylko Ostrzew (715 m) i fragment Kokota (755 m).





W połowie trasy znajduje się stacja pośrednia wyciągu na Wielką Sowę.





Nieco wyżej otwiera się ładny widok na Masyw Ślęży.





Na szczycie Wielkiej Sowy w pogodny dzień bywa sporo turystów. Odpoczywają, pieką kiełbaski na ogniskach, korzystają z oferty kiosku spożywczego albo podziwiają widoki z wieży.





I my spędzamy na wieży dłuższą chwilę. Choć powietrze nie jest specjalnie przejrzyste to jednak sporo widać. Tu widok w kierunku Karkonoszy.





Kilka razy oglądałem okolicę z tej wieży, ale jakoś wcześniej nie rzucił mi się w oczy kamieniołom na stokach Bukowca w Rybnicy Leśnej. Brązowa plama w środku zdjęcia to właśnie on.





Na dole przyglądamy się jeszcze kaplicy poświęconej w 2015 r.





Teraz możemy zrealizować główne cele naszej wycieczki. Pierwszym jest Strzyżna czyli gnejsowa grupa skalna o wysokości około 10 m, na północno-zachodnim zboczu Wielkiej Sowy wyrastająca pod szczytem na wysokości około około 985 m n.p.m. Otoczona skarłowaciałym lasem świerkowym regla górnego z domieszką buka i innych gatunków. Skała jest ławicą nieregularnie spękanych bloków gnejsowych tworzącą od strony zbocza nadwieszony okap. Jest największym utworem skalnym w masywie Wielkiej Sowy. Do 1885 do czasu wzniesienia wieży na Wielkiej Sowie stanowiła główny punkt widokowy w tym rejonie. Obecnie, zarośnięta lasem, jest praktycznie zapomniana. Tak wygląda obecnie.





Na pocztówce ze strony dolny - slask.org.pl można zobaczyć jak prezentowała się na początku XX w.





Drugim celem jest obejrzenie kamiennego krzyża. Krzyż wykonany jest z piaskowca i zamontowano na nim marmurową tablicę. Wyryta na niej inskrypcja wyjaśnia powód postawienia krzyża właśnie w tym miejscu. W tłumaczeniu na polski brzmi ona następująco:
„Tu znalazł swą przedwczesną śmierć Carl Benjamin Grieger. Czteroletni syn C. Grieger z Fridrichsberg (dzisiaj jest to ul. Kolonia Górna w Walimiu), który zmarł 20 maja 1856 r. i którego zwłoki odnaleziono 17 czerwca 1857 r. Jemu krzyż ten jest dedykowany. Walim — 19 września 1858 r.”
Tłumaczenie pozwoliłem sobie zaczerpnąć z niezwykle interesującej strony "Ścieżką w bok".



Na stronie dolny-slask.org.pl znajduje się jeszcze taka informacja o krzyżu:
"Odkryty został, po latach zapomnienia, dopiero w 1993 r. Był wtedy przewrócony i częściowo zniszczony. Jeszcze w 1993 r. krzyż został ustawiony ponownie. Szczegóły w obszernym artykule Artura Kwaśniewskiego "Jeszcze o sowiogórskich tragediach", opublikowanym na łamach czasopisma "Karkonosz. Sudeckie Materiały Krajoznawcze" (nr 1 (8)/1993, s. 142-146), wydawanym przez wrocławskie Studenckie Koło Przewodników Sudeckich."
To by oznaczało, że pierwotnie był wyższy. Leżący obecnie przed krzyżem fragment piaskowca musiał być wcześniej jego częścią.


W pobliżu krzyża znajduje się jeszcze stary znak graniczny.



By nie wracać na dół tą sama drogą wybieramy na zejście szlak czarny. To oznacza, że musimy wrócić na nieodległy wierzchołek. Po drodze moglibyśmy mieć jeszcze jedną ciekawostkę do obejrzenia, zaznaczony na mapach Trójpański Kamień. W latach 90-tych był jeszcze widoczny choć mocno uszkodzony. Obecnie nie ma po nim śladu. Na "pocieszenie" zaglądamy do ruin schronu narciarskiego.





Czarny szlak nie jest zbyt ciekawy. W górnej części stromo, młodnik, korzenie i błoto. Niżej leśne drogi z jednym miejscem widokowym.





Punkt końcowy wycieczki - Polana Potoczkowa.