Wczesnym rankiem zaparkowaliśmy na Przełęczy Krowiarki. Było spokojnie, cicho i pusto. Gdy weszliśmy na szlak słońce było jeszcze bardzo nisko.



Szliśmy niebieskim szlakiem do schroniska Markowe Szczawiny. Przeszliśmy obok Mokrego Stawku, który wbrew nazwie był suchy.



Las przy szlaku bardzo mi się podobał. Gęste podszycie nadawało dzikości temu miejscu.



Gdzieś między drzewami  mignęła nam Babia Góra.



W schronisku byliśmy dobrze przed ósmą. Musieliśmy zaczekać aż otworzą bar żebyśmy mogli wbić pieczątki do książeczek.



Kiedy formalnościom stało się zadość wróciliśmy kawałek niebieskim  do początku Perci Akademików. Specjalnie wybraliśmy ten szlak, bo były na nim klamry i łańcuchy. Nasze pierwsze. Chcieliśmy spróbować jak się po czymś takim wchodzi.



Ciężko nam się szło na początku szlaku. Wchodzenie po schodach bardzo męczyło a upał, mimo wczesnej pory, dawał się we znaki. Często przystawaliśmy, wody ubywało w szybkim tempie. Wejście po klamrach odbyło się bez problemów. Powyżej klamer ścieżka robiła nam psikusy. Wydawało się, że wystarczy podejść do widocznego załamania terenu i już będziemy w partiach szczytowych a tu nie. Trzeba przejść kolejny odcinek kończący się podobnie  i znów kolejny.  
Przy kapliczce zatrzymaliśmy się na chwilę.



Potem poszliśmy na wierzchołek. Zdjęcia przy tabliczce szczytowej musiały być. Obeszliśmy okolice szczytu aż wreszcie usiedliśmy przy kamiennym murku. Pojawił się pracownik Parku, z którym chwilę pogawędziliśmy. Potem, przez dłuższy czas poza nami na szczycie nie było nikogo. Jedni już zeszli a inni jeszcze nie dotarli. Fajnie tak.

 
Siedzenie w słońcu było przyjemne, ale w końcu wiatr wygonił nas na zawietrzną. Tam zjedliśmy śniadanie. Powoli na górze przybywało ludzi więc stwierdziliśmy, że na nas czas. Do Przełęczy Krowiarki zeszliśmy czerwonym szlakiem przez Sokolicę. bardzo nam się ten fragment spodobał, był taki "karkonoski".