Ruszyliśmy z Sokołowska.
Na początku szło się wygodnie wydeptaną w śniegu ścieżką.
Były widoki na Bukowiec.
Oraz Waligórę, Suchawę, Kostrzynę i Włostową.
Pierwsza wiata jeszcze się trzymała, choć wielu desek już brakowało.
Po krótkim odpoczynku ruszyliśmy dalej.
W lesie na podejściu wydeptana ścieżka się skończyła. Szliśmy po śladach rakiet. Czasem taki ślad nas utrzymał, częściej zapadaliśmy się głęboko w śnieg.
Strome podejście nie ułatwiało marszu.
Widoki jednak rekompensowały niedogodności.
Niedaleko szczytu młode świerki obsypane śniegiem, na tle błękitnego nieba wyglądały bajecznie. Mnie jednak zaczęła ogarniać coraz większa irytacja na ten szarpany marsz. Dwa kroki normalnie, trzy kroki w miejscu i zapadanie się do pół uda. I tak w kółko.
Na szczęście wkrótce dotarliśmy do drugiej wiaty, walka ze śniegiem się skończyła.
Widokowo rewelacji nie było, bo mgiełki zasłaniały widoki, ale ciekawie wyglądał wyłaniający się z chmur Chełmiec.
Tu od prawej Bukowiec, Sokółka, Wysoka, Stachoń i fragment Lesistej Wielkiej.
Nawet Śnieżkę, choć byle jak, udało się sfotografować.
W dole Unisław Śląski.